Toscana Toscana
1350
BLOG

Program 500+. Czy to "socjal"?

Toscana Toscana 800 plus Obserwuj temat Obserwuj notkę 51

"500+ może uderzyć gospodarkę. Wydatki na „socjal” to obciążenie dla gospodarki" - to artykuł pióra Jacka Frączyka, analityka Money.pl
http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/program-500-gospodarka-unia-europejska,175,0,2296239.html

Pobieżny przegląd tego artykułu daje podstawę twierdzić, że pisał to rzeczywiście analityk związany z finansami i nie mający żadnej innej wiedzy na ten temat. Dowodzi tego juz sam wstęp:

"Kraje strefy euro wydają na zabezpieczenie socjalne prawie jedną piątą tego, co wyprodukowała gospodarka. Co więcej, wydatki na ten cel rosną, z czego wniosek, że potrzebujących przybywa. Największe problemy z biedą mają państwa najbogatsze, a inwestując w „socjal”, zaczynają mieć problemy. Czy Polska z programem 500+ powtórzy ten scenariusz?"

w którym autor przyrównuje Program 500+ do "socjalu", chociaż dalej powątpiewa w tym czy 500+ to faktycznie jest "socjal" a tym bardziej "socjal" dla ubogich.

"Cechy programu 500+ powodują, że nie do końca może być on uznany za „socjalny”. Przede wszystkim kryterium zamożności jest w nim brane pod uwagę tylko przy ustalaniu zasiłku na pierwsze dziecko. Poza tym pieniądze trafiają tak samo do ludzi bogatszych, jak i biedniejszych. Decyduje liczba dzieci, a nie od sytuacja materialna. Dlatego program PiS można by potraktować jako... zwrot podatkowy dla tych, którzy mają dzieci."

I tutaj myślenie wyłącznie ekonomiczne uniemożliwia autorowi zrozumieć istotę problemu, czym faktycznie jest Program 500+, dlaczego on został wprowadzony i czemu on w rzeczywistości służy.

Rozpocząć należy od wyjaśnienia dlaczego w Polsce mamy problem z dziećmi i jak bardzo poważny jest to problem. Rozpocząć należałoby od współczynnika dzietności i czym on jest.

"Współczynnik dzietności (także: poziom płodności, ang.  - TFR) – współczynnik określający liczbę urodzonych dzieci przypadających na jedną kobietę w wieku rozrodczym (15-49 lat). Przyjmuje się, iż współczynnik dzietności między 2,10 ÷ 2,15 jest poziomem zapewniającym zastępowalność pokoleń."

Czyli, aby dane państwo mogło się rozwijać, aby ilość narodzin była większa od ilości zgonów, współczynnik ten musi być większy aniżeli 2,10-2,15. W innym przypadku mamy do czynienia po prostu ze stopniowym "wymarciem" danego społeczeństwa.

Jak wygląda sytuacja w Polsce na tle innych panstw:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_pa%C5%84stw_%C5%9Bwiata_wed%C5%82ug_wsp%C3%B3%C5%82czynnika_dzietno%C5%9Bci

w oryginale można znaleźć dane za 2016 r.
https://www.cia.gov/library/publications/resources/the-world-factbook/rankorder/2127rank.html

Otóż na 224 państw zajmujemy "zaszczytne" 215 miejsce według danych "The World Factbook" ze współczynnikiem dzietności 1,34. Oznacza to, że mieliśmy do czynienia z prawdziwą katastrofą demograficzna.

Z bardziej zamożnych państw mozna tu wymienić:
208. Italy                1,43
206. Hungary        1,44
205. Germany       1,44
202. Austria           1,47
199. Spain              1,49
194. Portugal         1,53
190. Switzerland   1,55
183. Canada          1,60
180. Luxembourg 1,61    
166. Denmark        1,73
162. Finland           1,75
155. Netherlands  1.78
153. Belgium         1,78
143. Norway           1,86
142. United States 1,87
141. Sweden           1,88
139. United Kingdom1,98
122. Ireland            1,98
108. France             2,07
073. Israel               2,66

Z państw europejskich Francja ma współczynnik dzietności powyżej 2 (2,07), ale jak można przypuszczać, nie jest to bynjmniej zasługa samych Francuzek.

Polska zajmowała 215 miejsce ze współczynnikiem 1,34 (za 2014 r. 212 miejsce),, nawet Rosja skazywana na demograficzne wymarcie ma (ze wspólczynnikiem dzietności 1,61) znacznie lepszą sytuację.

Przedstawiona sytuacja jest dowodem katastrofy demograficznej która jest wynikiem antyrodzinnej polityki ubiegłego rządu.

Jest rzeczą oczywistą, że inne są przyczyny tego problemu w krajach bogatszych (jak np. Włochy, Niemcy czy Austria),, gdzie konsumpcjonizm przeważa nad normalnością, a inne były w Polsce, gdzie około 5 milionów ludzi żyło poniżej minimum. Szczególnie dotykało to osoby młode, wstępujące w życie, dla których decyzja o drugim lub trzecim dziecku był wręcz niemożliwa ze względów materialnych.

Polki w odróżnieniu od innych Europejek nie zatraciły tego naturalnego instynktu jakim jest macierzyństwo. Na zielonych wyspach jak pisano - nasze Polki "rodziły na potęgę". Posiadanie potomstwa jest czymś najbardziej naturalnym, wpisanym w nasze człowieczeństwo. Antyrodzinna polityka w ubiegłych latach sprowadzała się niejednokrotnie do "proeuropejskości" i wyszydzania normalnej rodziny 2-3 dzietnej jako rodziny patologicznej, jako rodziny z marginesu.

"Rodzina 500+ to program rządu, który przechodzi już do historii. Dziś jest jego pierwsza rocznica, a ja ze spokojem mogę powiedzieć, że spełnia on swoje cele. Pierwszym było wsparcie finansowe dla rodzin. O 94 proc. zmniejszyło się ubóstwo wśród dzieci. To robi wrażenie. Druga sprawa to fakt, że rodzi się w Polsce coraz więcej dzieci, a baby boom zaczyna być faktem. To był nasz drugi cel - powiedziała premier Beata Szydło, która wzięła udział w konferencji "Firmy rodzinne szansą polskiej gospodarki".

Likwidacja ubóstwa wśród dzieci aż o 94% - to rzeczywiście, można powiedzieć tylko "socjal", ale socjal absolutnie niezbędny.

Jednakże czymś znacznie ważniejszym w skali państwa jest wzrost demograficzny. "Wygaszanie państwa", utrzymywanie takiego stanu istniejącej katastrofy demograficznej, to sprawa zagrażająca naszemu bezpieczeństwu, naszej racji stanu. Dlatego też musiały być podjęte takie działania. Dlatego też Program 500+ w żaden sposób nie można uznać tylko za "socjal". To stumulacja wzrostu demograficznego. Dlatego też dla ekonomisty, dla ekonomisty który oprócz kosztów nic więcej nie widzi, jest to problem po ludzku zupełnie nie do ogarnięcia. Dla ekonomisty - dokladnie tak samo budżet na obronę w czasach kiedy jeszcze nikt jeszcze nie przekroczył granicy jest czymś zupełnie zbędnym.

Niemcy pomimo tego, że mają znacznie większe możliwości, próbowały doraźnie ratować sytuację przez zaproszenie "uchodźców". Doraźnie, tzn. myśląc tylko w kategoriach rynky pracy i braku niezbędnych pracowników, ale też o zapewnienia emerytur. Na emerytury, tym bardziej wysokie, ktoś musi przecież ciężko pracować. Ale wiemy jakie wynikły z tego skutki.

Pani Premier Beata Szydło poruszyła jeden z wielu aspektów 500+ - wspieranie firm, w szczególności tych firm małych, rodzinnych.

Ale trudno nie zauważyć, że działania Rządu koncentrują w tym zakresie się na trzech filarach:

·    wzrost demograficzny;
·    rozwój przedsiębiorczości
·    stabilny system emerytalny

I mają one w oczywisty sposób podstawowe odniesienie do Rodziny.

·    wzrost demograficzny - to rodzina 2 + 3 i 4;
·    godziwe warunki utrzymania;
·    bezpieczna i „pogodna jesień” z rodziną

Jeżeli jako Polska, jako Rząd nie będziemy mieć wizji Narodu liczącego 70-80 milionów ludności, nie zapewnimy niezbędnych mechanizmów wsparcia, to takim Narodem w przyszłości się nie staniemy. Demografia to również bezpieczeństwo Polski. Mocna Rodzina to bezpieczna Polska. Nikt tego nie planuje, nie rozważa i nie widzi w perspektywie jednego pokolenia, ale trzeba mieć wizję i program  wzrostu, zamiast realnej groźby demograficzej katastrofy i "wygaszania" państwa.

Działania Ministerstwa Rozwoju, Konstytucja biznesu, zmiany legislacyjne o charakterze systemowym, to wszystko zmierza do zapewnienia godziwych warunków utrzymania rodziny oraz stabilizacji systemu emerytalnego.

http://msp.money.pl/wiadomosci/podatki/artykul/zus-skladki-mala-dzialalnosc-skladka,223,0,2292703.html

Nie można tu nie zauważyć i nie sposób przecenić wagi oraz roli tych działań, które prowadzone są przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.

Te wspólne działania o charakterze systemowym mają jeden wspólny cel - i obejmują życie każdego z nas począwszy od założenia  i „narodzin rodziny” przez radość płynąca z potomstwa, zapewnienie jej godnego i bezpiecznego bytu, oraz spełnienie życia wraz z rodziną.

W tym programie który faktycznie jest, nie chodzi bynajmniej tylko o puste słowa, że „ktoś w końcu pomyślał” o Tobie, o Twojej rodzinie, czy o Twojej emeryturze, nie chodzi nawet o te konkretne działania, które są i dla każdego są widoczne. Tu chodzi o coś znacznie większego i coś znacznie poważniejszego. Dlatego też sprowadzenie Programu 500+ do zwykłego "socjalu" świadczy o totalnym niezrozumieniu istoty problemu.

==========

P.S. Jak widzę w komentarzach rozgorzał odwieczny spór o byt i świadomość. Z pewnością życie w ubóstwie jest olbrzymią przeszkodą w tym, aby mieć dwoje lub więcej dzieci. Ubóstwo jest niejednokotnie przeszkodą nawet w tym, aby mieć jedno dziecko. Rodzina musi mieć zapewnione to minimum. Z pewnością 500+ nie jest tym, co od razu zmieni naszą sytuację. Ale fakty jakie są dowodzą tego, że wyraźna zmiana już po roku jest! 500+ to nie jest też jedyna rzecz, ktora to może zmienić. Ale to nie jest jedyną rzeczą, którą rząd ma w planie aby tą sytuację zmienić.

Bardzo wysoki poziom życia bynjmniej nie jest skorelowany z dzietnością i wysokim przyrostem naturalnym. Można by wręcz przypuszczać, że odwrotnie. Olbrzymie nakłady finansowe, prorodzinne - jak w przypadku Węgier, też nie zagwarantują tego, że sytuacja zmieni się szybko.

Celowo zaznaczyłem Izrael. Państwo raczej do biednych nie zaliczane, ale gdzie ryzyko na przykład wojny jest olbrzymie, gdzie żyje się ze świadmością tego, że dzisiejszy dzień może zmienić całe nasze życie. Pomimo tego ryzyka, współczynnik dzietności jest tam wysoki - 2,66, a precyzyjnie mówiąc trochę większy aniżeli to minimalne 2,10. Dlaczego? Można to tłumaczyć tym, że Izrael jest państwem wyznaniowym. Owszem tak, ale wiąże się to przedw wszystkim z mentalnością przekazywaną od tysięcy lat. To z jednej strony w ich mentalności rzecz naturalna i najważniejsza - że rodzicielstwo to Życie, a to co się temu sprzeciwia to śmierć. Że dzięki temu jako Naród przetrwali i że dzięki temu istnieją pomiedzy milionami nieprzyjaciół.   

Przekładając na nasze polskie warunki. W naszej mentalności, w odróżnieniu od najlepszego sortu europejskiego, nasze kobiety chcą być matkami, a nasi mężczyżni ojcami. Chcą doświadczać tej radości płynącej z rodzicielstwa. To jest nasz olbrzymi kapitał. I to nie zostało na szczęście jeszcze do końca całkowicie zniszczone. Chociaż poprzedni rząd ma wielkie zasługi w polityce antyrodzinnej.

W moim odczuciu, najgorsze spustoszenie spowodowało ośmieszanie normalnej rodziny, zamiast tego pojawiały się nowe "wartości", nowe normy do naśladowania jak "związki partnerskie", które stanowią degenerację rodziny. Kolejne rozwody, kłótnie sądowe o majątek, o dzieci itd. Model rodziny z jednym dzieckiem, bo drugie już jest przeszkodą w używaniu życia. Ten przekaz szedł z "postępowej" Europy. To wykreowani celebryci i celebrytki, olbrzymia fala szmatławych artykułów, promocja z jednej strony czegoś anormanego, a z drugiej stygmatyzowanie rodziny z 2. lub 3-ką dzieci jako rodziny patologicznej.

Mentalność, świadomość jest w tym chyba najważniejsza, wymaga olbrzymich starań, przebudowy stereotypów i czasu. Świadomość tego, że nie jest to problem tylko jednej rodziny, mojej rodziny, że jest to rzecz priorytetowa dla naszego państwa i rządu.

Po wojnie - zniszczenia, ale z drugiej strony olbrzymia radość, wybuch eufoii że ten koszmar się skończył, to przede wszystkim nadzieja. Tak jak miłość jest ślepa i przezwycięża wszystko, tak nadzieja jest w stanie zmienić nas, nie patrzy na przeciwności. Trudno powiedzieć, czy "gołe" 500+ spowodowało początek tych zmian, być może właśnie 500+ dały ludziom nadzieję, że będą w stanie utrzymac kolejne dziecko. Jeżeli tak, to już to jest olbrzymim sukcesem.Po wojnie ci ludzie, ktorzy kochali sie, rodzili dzieci - nie zawiedli się przeciez, dlaczego teraz miałoby się stać coś innego? Zrobili wszystko, aby im dzieciom żyło się lepiej - i to im się też udało. Udało się, musiało się udać, ponieważ jest to rzecz abolutnie naturalna, wpisana w nasze czlowieczeństwo.

Jakoś mało jest komentarzy na temat tego, że współczynnik 1,3 to katastrofa demograficzna. Bo spoleczeństwo z takim współczynnikiem nie ma perspektyw na przetrwanie. Jak długo może przetrwać społeczeństwo, w którym rodzina skladająca się z dwóch osób ma jedno dziecko, a tylko nieliczne rodziny dwójkę? Co będzie w następnym pokoleniu? W końcu dochodzi do sytuacji, kiedy tego trendu nie można już odwrócić. Czyżby racje ekonomiczne były od tego ważniejsze?

Toscana
O mnie Toscana

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo